Już za tydzień Oleś Brothers powrócą do Klubu Muzycznego CSK. Powrócą, bo wystąpili panowie rok temu razem z Piotrem Orzechowskim. Jak pan wspomina tamten występ i klimat?
Bartłomiej Oleś: Wspominam bardzo dobrze, bo koncert był wyjątkowy. W okresie pandemii koncertów było mało. Mieliśmy to szczęście, że udało nam się w tym czasie wystąpić między innymi w Klubie Muzycznym CSK po długiej przerwie i przed kolejną długą przerwą.
Można powiedzieć, że był to występ, który wydarzył się w trakcie „pustyni” koncertowej. Myślę, że tak jak ja publiczność też go dobrze wspomina.
Podczas wspomnianego występu sięgnęliście do twórczości pianisty i kompozytora Joe Zawinula, a teraz zaprezentujecie swoje interpretacje utworów Krzysztofa Komedy. Pierwotnie projekt Komeda Ahead został zrealizowany z wibrafonistą Christopher’em Dell’em. Teraz zagracie z Bartoszem Pieszką. Jak doszło do współpracy?
B.O.: Proza życia – tak można powiedzieć. Projekt powstał na zamówienie Berliner Jazzfest i stworzyliśmy go właśnie z Chris’em, ale tak się składa, że jest on człowiekiem bardzo zajętym, grającym na całym świecie. Dlatego nie zawsze udawało nam się dopasować terminowo.
Tak było w przypadku trasy po Szwajcarii. Już wtedy miałem na uwadze Bartka, bo bardzo podoba mi się jego gra, więc zaproponowałem, czy nie chciałbym z nami zagrać tego materiału. I tak się zaczęło. Pojechaliśmy, zagraliśmy trasę w Szwajcarii i projekt już został w tym składzie.
Teraz mamy dla naszych słuchaczy specjalnie przygotowaną płytę w tym składzie, którą można dostać tylko podczas naszych koncertów. Sam projekt w tym składzie żyje już swoim życiem i bardzo się podoba. Wiem, że ludzie bardzo pozytywnie odbierają te koncerty, czujemy to ze strony publiczności.
Dlaczego sięgnęliście do twórczości Komedy, można łatwo się domyślić. Po pierwsze to legendarny jazzman, po drugie, jak już pan wspomniał, projekt został zamówiony w 2011 roku przez Berliner Jazzfest, a to duże wyróżnienie. Ciekaw jestem, co jeszcze skłoniło was, aby zmierzyć się z jego muzyką i jakim kluczem kierowaliście się przy wyborze utworów?
B.O.: Komeda zawsze był w naszych głowach postacią istotną i ważną. Nie sposób, będąc polskim muzykiem jazzowym, nie zetknąć się z jego twórczością. Tworząc ten projekt przyświecało przede wszystkim to, aby nie grać utworów, które są najbardziej popularne i grane przez większość muzyków jak np. kołysanki z filmu „Rosemary’s Baby”.
Zależało nam na pokazaniu większych form jak Astigmatic, Nighttime Daytime Requiem, wiadomo ballady też się czasem pojawiają, bo chcieliśmy skontrastować nimi te wieloczęściowe kompozycje. Muszę szczerze powiedzieć, że była to propozycja Christophera, żeby zrobić taki kontrast.
Chcieliśmy aby płyta była spójna i myślę że udało nam się znaleźć wspólny mianownik. To Komeda przetworzony przez nas na nowo. Myślę, że ta muzyka broni się z perspektywy czasu. Jest unikatowa. Wibrafon jest tutaj unikatowym elementem, mało jest przypadków, aby grać Komedę w trio na wibrafonie a nie fortepianie.
A czego możemy spodziewać się podczas czwartkowego koncertu?
B.O.: Postaramy się zagrać najlepiej jak potrafimy, zaprezentować, jak najwierniej naszą idee, nasz pomysł na Komedę i przekazać w jego muzyce dużą dawkę siebie. Myślę, że to już sporo.
Rozmawiał Damian Stępień