CSK

Przejdź do menu Przejdź do treści

Balázs Bágyi, jeden z najbardziej uznanych węgierskich perkusistów jazzowych wystąpi na wiosnę w Polsce.  Jednym z punktów na jego koncertowej mapie będzie Klub Muzyczny CSK, w którym zagra ze swoim kwartetem 20 kwietnia.

Bágyi działa na arenie międzynarodowej i prowadzi własne zespoły od ponad 20 lat. Tworzy muzykę niemal we wszystkich gatunkach, a jego unikalny melodyjny styl gry na perkusji daje złożone doznania muzyczne.

W związku ze zbliżającą się trasą koncertową, artysta zgodził się udzielić wywiadu, w którym opowiada o swoich początkach, inspiracjach muzycznych i marzeniach.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z muzyką? Czy perkusja była Twoim pierwszym instrumentem?

Dorastałem w Peczu, na południu Węgier. W pewnym momencie cała moja rodzina zajmowała się muzyką, a ja byłem jedynym, który wolał sport: pływałem wyczynowo i trenowałem karate. W wieku 13-14 lat zacząłem grać na perkusji, moim pierwszym instrumencie i pokochałem muzykę. W radiu słuchałem spokojnej muzyki, czasem też popu i klasycznego rocka. Dzięki szkole muzycznej doceniłem piękno muzyki klasycznej i tanecznej.

Z jazzem zetknąłem się dopiero w radiu i telewizji: w serialu transmitowano koncerty z Pori Jazz Festival , a w radiu słuchałem audycji Imre Kissa, później Róberta Maloschika. Koncerty jazzowe były nadawane w godzinach wieczornych, więc codziennie spóźniałem się do szkoły, odsypiając nocne sesje. Z kolei w liceum spóźniałem się przez nocne występy z naszym zespołem.

Czy od początku grałeś jazz?

Nie. Na początku preferowałem alternatywną muzykę rockową, tworzyłem też własne kompozycje. Dopiero później powołaliśmy do życia zespół jazzowy.

Czy masz idola, który wywarł wpływ na Ciebie i Twoją twórczość?

Kiedyś słuchałem dużo jazzu. Głównie płyty Blue Note z lat 50. i 60., stare albumy Milesa Davisa, John Coltrane Quartet. Zacząłem właśnie od nich, a potem świadomie szukałem i odkrywałem nowe style. Nie sposób wymienić wszystkich, którzy mieli na mnie wpływ…

Jak określiłbyś swój styl gry?

Trudno go zdefiniować, ponieważ składa się z wielu różnych elementów. Przez lata dojrzewało specyficzne brzmienie naszego zespołu, co jest dość typowe dla osób tworzących coś razem. Nasza muzyka zawiera wiele różnorakich wpływów i jest inspirowana muzyką z wielu okresów.

Ma dziedzictwo, od którego zaczynałem, mainstreamową linię z lat 50. i 60. Z biegiem czasu, rozwijały się także moje umiejętności kompozytorskie. W kolejnych etapach, częściej grałem na pianinie. Dzięki temu wiele elementów muzyki klasycznej również stało się częścią naszego stylu. Jest w nim także dużo minimalistycznej muzyki i powtarzalnych elementów.

Gdzie najlepiej Ci się gra? W małym klubie czy na dużym festiwalu? A może jeszcze gdzieś indziej?

Na Węgrzech większe kluby jazzowe pełnią również funkcję sal koncertowych. Na przykład w bardzo dobrych warunkach można zagrać w Budapest Jazz Club lub Opus Jazz Club. Żaden z nich nie należy do tradycyjnych klubów jazzowych, takich jak te, które można zobaczyć w Ameryce.

Myślę, że nasza muzyka najlepiej sprawdza się właśnie w sali koncertowej, ponieważ panuje tam kameralna atmosfera i nie ma hałasu w tle. To idealny teren dla muzyki, którą tworzę, wymagającej wysokiej jakości dźwięku.

Tej samej niepowtarzalnej atmosfery nie da się stworzyć na festynie plenerowym, gdzie zawsze słychać rozmowy ludzi i brzęczenie kufli.

Jaki jest węgierski jazz, czy w ogóle istnieje?

Oczywiście, że istnieje. Wykonawcy, którzy grają tylko węgierski jazz, to w większości ci, którzy należą do kręgu etnojazzu, i inspirują się elementami ludowymi. Mamy naszego Misina Drescha, Misina Borbély’ego, Károly’ego Bindera i Mika Lukácsa. Moim zdaniem, nawet jak na międzynarodowe standardy, określenie to najlepiej kojarzy się właśnie z nimi.

Nawiasem mówiąc, początkowy etap działalności mojego kwartetu również klasyfikował nas do tego nurtu. Moja obecna muzyka ma charakter bardziej międzynarodowy, wciąż zawiera wiele elementów zaczerpniętych zarówno z muzyki ludowej, klasycznej jak i mainstreamowego jazzu.

Duża część muzyki węgierskiej, nie tylko jazzowej, związana jest z muzykami romskimi. Ten wpływ jest bardzo silny i to jest w nim najlepsze. Nadaje wyjątkowe brzmienie węgierskich zespołów. To także znak rozpoznawczy węgierskiego jazzu.

Jak pandemia wpłynęła na Twoją działalność?

Sytuacja związana z pandemią otworzyła nowe możliwości. Pojawiło się wiele nowych pomysłów na rozwój mojej działalności. Części z nich udało się już z powodzeniem zrealizować, niektóre wciąż czekają. Jednym z nich jest Węgierski Festiwal Jazzowy, który tradycyjnie trwa pięć dni, i jest organizowany w kwietniu. Ze względu na pandemię musieliśmy go przenieść jednak na koniec września.

Ponadto zaplanowałem w tym roku trzy trasy koncertowe, więc będę pracował 16 godzin dziennie. Jedna z nich jest właśnie w Polsce. Organizowana we współpracy z Fundacją JAZZ PO POLSKU. Twórcę tego ambitnego projektu, promującego od lat polski jazz na arenie międzynarodowej – Jakuba Krzeszowskiego, poznałem podczas trasy koncertowej w Chinach. Jakub był bardzo aktywny na tamtym rynku, widzieliśmy się tam kilkukrotnie, ponieważ my także intensywnie koncertowaliśmy w Państwie Środka.

Czy to twoja pierwsza wizyta w Polsce?

Nie jest to moja pierwsza wizyta w Polsce. Występowaliśmy m.in. na 40. edycji festiwalu Jazz Juniors w Krakowie w 2016 r. Polska to kraj z bardzo mocną, młodą sceną jazzową. W Waszym kraju jest wielu wybitnych artystów, zarówno młodszego, jak i starszego pokolenia. Bardzo cenie polski jazz i jestem szczęśliwy że już wkrótce.

W jakich formacjach poza New Quartet obecnie grasz?

Od 14 lat istnieje formacja: Eastern Boundary Quartet, której członkami oprócz mnie są Mihály Borbély i dwóch amerykańskich muzyków, Michael Jefry Stevens (fortepian) i Joe Fonda (gitara basowa), związani z nowojorską awangardą. The Eastern Boundary Quartet to typowy zespół koncertowy.

Mamy na przemian koncerty w Europie i USA. W grudniu 2019 wybraliśmy się na europejską trasę, która miała również przystanki na Węgrzech. Graliśmy w Ameryce trzy razy i nagraliśmy cztery płyty; są one wydawane przez wydawców niemieckich i amerykańskich.

Piszemy utwory, każdy dodaje coś od siebie, jednak nasze albumy cechuje jedność stylistyczna, będąca efektem wieloletniego wspólnego grania.

Czy jest ktoś, z kim chciałbyś zagrać koncert?

W przyszłości chciałbym zagrać z Charlesem Lloydem lub Branfordem Marsalisem, poznałem ich obu. Byłbym szczęśliwy, gdyby to się udało.

Czy masz czas na inne zainteresowania? Skąd czerpiesz energię na koncerty?

Nie bardzo. Moja praca to 24-godzinna operacja, której nie można w żaden sposób przerwać. Dyrygowanie orkiestrą, komponowanie muzyki oraz obowiązki w stowarzyszeniu jazzowym (przyp. red. Hungarian Jazz Federation, której Balazs jest Prezydentem) i nauczanie całkowicie wypełnia mój czas. Poświęcam od 14 do 16 godzin dziennie na pracę. Oczywiście mam też życie prywatne: staram się podróżować i uprawiać sport, razem z moimi dziećmi. Najbardziej relaksuję się pływając lub siedząc w saunie.

Źródło: Fundacja JAZZ PO POLSKU
Opracowanie: Laura Żary/Jakub Krzeszowski

Bilety: 55 zł/os – ulgowy | 70 zł/os – normalny | Kasa CSK oraz bilety.spotkaniakultur.com/

 

MECENAS CSK
ZADANIA DOFINANSOWANE ZE ŚRODKÓW BUDŻETU PAŃSTWA

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych podanych w formularzu rejestracyjnym przez Centrum Spotkania Kultur w Lublinie