Cykl Jazz w CSK obchodził niedawno czwarte urodziny. Ale świętowanie zaczęło się wcześniej – już w lutym, bo wtedy właśnie światło dziennie ujrzała wydana przez Centrum Spotkania Kultur płyta Bartłomiej Oleś Quartet Eleven Phrases. Live in CSK.
To zapis koncertu braci Oleś and company z połowy grudnia 2023 r. w CSK właśnie. Album szczególny z kilku powodów – przede wszystkim dziewiczy, bo pierwszy wydany pod szyldem CSK, po drugie mocno reglamentowany (kilkaset sztuk do kupienia wyłącznie w sklepiku), po trzecie powodujący ferment w środowisku krytyków jazzowych, którzy zwyczajnie w świecie się go nie spodziewali (Lubię takie wydawnictwa! Które ukazują się znienacka. Bez szumnych zapowiedzi i wielotygodniowego oczekiwania. I które od pierwszego przesłuchania oczarowują – tak swoją recenzję płyty rozpoczął Sebastian Chosiński na Esensja.pl), a po czwarte, i chyba najważniejsze, płyta to po prostu dokonała, o czym za chwilę.
Nie wiem, ile w tym przypadku, że to właśnie Olesiom przypadł zaszczyt rozpoczęcia cyklu wydawniczego CSK, ale fakt jest taki, iż lepiej zdarzyć się nie mogło. Dlaczego? Ich dokonania i warsztat można sparafrazować słynnym powiedzeniem Winstona Churchilla o polskich lotnikach: „Nigdy tak niewielu zrobiło tak wiele tylko za pomocą perkusji i kontrabasu”. Bo zaiste, wystarczy posłuchać braci na albumie sprzed kilku lat pt. Spirit Of Nadir, by usłyszeć jak bogaty świat kreślą instrumentami li tylko sekcji rytmicznej.
Do brzegu jednak. Koncert (a zatem i płytę) w CSK otworzył, jak zawsze zresztą, Wojciech Mościbrodzki – koordynator merytoryczny Klubu Muzycznego CSK, ale odrzućmy oficjalne nazewnictwo, bo Wojtek, to po prostu dobry duch tego miejsca, w które włożył serce bijące rzecz jasna w synkopowanym rytmie. Po jego krótkim „one man show” na scenie pojawili się oni: Marcin Oleś (kontrabas), Bartłomiej Oleś (perkusja), Bartłomiej Prucnal (saksofon altowy) i Bartosz Pieszka (wibrafon).
Hasło rzucił Marcin Oleś wyprowadzając w utworze Cousin Paul kontrabasową introdukcją pozostałych do boju. I ten początek kojarzy się właśnie z orientalnym klimatem wspomnianego już Spirit of Nadir. Później dołącza wibrafon i reszta – akcja nabiera tempa, choć cały czas drogę wyznacza jednostajny kontrabas. Wejścia Prucnala, a potem Pieszki nadają całości nostalgiczny sznyt – panowie zgrabnie i wyczuciem zamieniają się rolami – ale ostatecznie to silny akcent saksofonu doprowadza do finału.
Chwila oddechu i rusza jądro programu – prawie 50-minutowa tytułowa suita Eleven Phrases, w której zgodnie z założeniami Bartłomieja Olesia słyszymy echa A Love Supreme Coltrane’a, Freedom Suite Sonny’ego Rollinsa, czy Complete Communion Dona Cherrego. Jeśli uzmysłowimy sobie, że suita powstawała ponad dwie dekady, to łatwiej będzie pojąć jej ciężar gatunkowy. Hołd złożony legendom jest istotnie wyczuwalny, ale mamy też świadomość całkowitej autonomii tego dzieła. Podziw budzi wirtuozeria Pieszki na wibrafonie, który stawia oniryczne stemple na dość mocno pracującej perkusyjno-kontrabasowej sekcji. Olesiowie często chowają się za wibrafonem i saksofonem pozwalając snuć im dźwiękowe pejzaże, ale w kluczowych momentach, dynamiczną kontrą, to jednak oni wyznaczają wejście w kolejną fazę utworu. Uspokajam – ci, którzy lubią solowe akcje braci nie będą zawiedzeni – suita to bowiem przepastna, więc i na ich popisy starczyło miejsca. Kończy ją, tak jak zaczął, w Coltrane’owskim duchu, spirytualny saksofon Bartka Prucnala.
A cały album kończy BO’s Therapy. Terapia to niezwykła, bo fundowana na początku przez wibrafon. Wielu obecnych wówczas na koncercie zamknęło oczy i przeniosło się do tylko sobie znanych krain (płyta otwiera przed nami ponownie tę możliwość). Kiedy do akcji dołączają koledzy, po raz kolejny staje przed nami komplementarny muzycznie byt – z perkusją jako szkieletem, kontrabasem jako sercem (ten puls!), wibrafonem i saksofonem jako umysłem i duszą. I kiedy ten organizm powoli się wygasza, by zamilknąć w końcu całkowicie, doprawdy ciężko jest wyjść z cudownego odrętwienia, w które nas ta muzyka wprowadziła.
Na szczególną uwagę zasługuje realizacja płyty – jest selektywnie, dzięki czemu każdy instrument, choć w połączeniu, brzmi niezwykle klarownie, jest soczyście i jest mięsiście, czyli to co misie w jazzie lubią najbardziej. Gdyby nie powitanie Wojtka na początku i okazjonalne brawa publiczności, to doprawdy ciężko jest wpaść na trop, iż mamy do czynienia z albumem live.
I dobre wiadomości na koniec. CSK idzie za ciosem i planuje wydać winylową wersję albumu Eleven Phrases. Poza tym, w Klubie Muzycznym zarejestrowane zostały również inne koncerty i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że raczej w szufladzie długo nie poleżą.
Michał Dybaczewski
Album Bartłomiej Oleś Quartet Eleven Phrases. Live in CSK dostępny jest w Sklepiku Kulturalnym CSK. Zapraszamy!